Jezu, zaraz mnie trafi. Ile trzeba drzeć mordę, żeby raczył łakawie zwlec się z wyra i sprawdził, czy mu kot nie odwala kity?! A jak już wstał, to błąka się półprzytomy i jęczy, że jeszcze nie ma piątej rano! No nie ma, i co z tego?! Czy ja albo Gigi marudzimy, że jest dopiero dziesiąta a on już wali się spać?! Nie, bo jesteśmy kulturalne koty i szanujemy jego drobnomieszczańskie fanaberie!
Wodę puść! Nie tę! Ciepłą! Stój! Gdzie?! Wie, cwaniak, że Gigi od dwóch tygodni pije tylko ze smoka, to leci, bo mu łóżeczko stygnie. W całym mieszkaniu zimno jak w psiarni, z gołymi łapkami biegamy, a jemu w głowie tylko jedno: zagrzebać się w kołdrę i spać. Życie prześpisz, człowieku!
A jak już i tak wstałeś, to może sypnąłbyś mi i Gigi tych ciasteczek z żółtej torebki schowanej pod blatem? Ta karma w miseczkach jakoś mi dzisiaj nie podchodzi. Że co? Dobra jest? Nie krępuj się, zjedz całą.
No i kuweta, bo zobacz jaki syf się narobił przez noc.
Aaa, i drzwi nam uchyl na klatkę schodową, to sobie pochodzimy, póki nie ma ruchu. Zostaw tak i sobie idź do tego wyrka, bo spacer z takim nafoszonym człowiekiem to żadna przyjemność. Tak, jesteśmy pewni. Tak, poradzimy sobie sami. Tylko wiesz, jak zawołamy, to przyjdziesz nas znieść z czwartego piętra.
Comments