top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraPiotr Kanikowski

5. Ruszam na odsiecz domowemu zabójcy

Mam nieciekawe mieszkanie: bez myszy i bez much, z kilkoma leniwymi pająkami pochowanymi po kątach. Pewnie tak jak my z nudów, one przymierają z głodu, bo jeden wybrał się pod osłoną nocy na poszukiwanie ofiar. Wpadł do wanny, gdzie rano zastała go mile zaskoczona Ginger, i nie bardzo wiedział, jak po śliskiej emalii wyplątać się z tej niekomfortowej sytuacji. Kiedy zdybałem ich, powiedzmy, in flagranti, ona napierała, on bezskutecznie próbował utrzymać dystans. O ile zdążyłem się zorientować, raczej nie miał już kompletu odnóży. W gruzach legła też jego reputacja, bo ten gatunek – nasosznik – bywa określany jako „domowy zabójca”. Cóż, jaki dom, taki zabójca. Pomogłem mu przedostać się z wanny za pralkę na rekonwalescencję, ale nie poszło to łatwo, bo pająk potraktował mnie nieufnie a Gigi, zwęszywszy towarzysza zabawy, też nie zamierzała odpuścić.

Odkąd tylko się do mnie wprowadziły, koty tęsknią za owadami. Zdarza im się zapatrzyć z nadzieją na jakąś plamkę na ścianie. Wąchają, macają łapkami: „Chrząszczyk? Łeee, pinezka”. Raz czy dwa wypłoszyły skądś zaspane muchy, ale zabawa była średnia: zamiast poderwać się do lotu, zdezorientowana mucha kręciła się po podłodze, a za nią snuły się zdezorientowane koty. Zanim nadeszła zima, entuzjastycznie witały ćmy dobijające się do okien. Przez chwilę miały frajdę, gdy w futrynie wytropiły ukrywające się u mnie biedronki. Entuzjazm siadł, gdy okazało się, że to dzikie emigrantki z Azji, które ni w ząb nie rozumieją, o co chodzi polskim kotom.

Puszczam im lusterkiem zajączki. Ale to nie to samo.




9 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page