Polowanie to wyzwanie. Pootwierałem wszystkie okna. Prosta rzecz, a wydatnie zwiększa prawdopodobieństwo, że zajrzy do nas jakaś mucha. Koty krążą po mieszkaniu jak czarne pantery w zoo, na ugiętych nogach, z opuszczonymi ogonami, czujne. Nasłuchują. Uważnie przyglądają się ścianom i sufitom. Od czasu do czasu pomiaukują marudnie, bym wiedział, że podaż nie nadąża za popytem. Fredzio złowił i zjadł jedną z trzech much, które dla nich zwabiłem. Druga dała drapaka, bo otwarte okna znacząco zwiększyły możliwości ucieczki - to, niestety, minus zastosowanej przeze mnie metody nagonki. Trzecia mucha - lepszy cwaniak - odkąd wleciała zatacza kółka wokół żyrandola, nie obniżając znacząco lotu. Bzyczy jak silnik podczas wyścigów żużlowych. Drażni. Próbowałem ją zdekoncentrować wykonując serię fantazyjnych sztychów szczotką do omiatania kurzu. Na nic. Oddaliła się na moment, pobzyczała trochę po kątach i wróciła na swoją orbitę. Koty wspaniałomyślnie udały, że nie widziały mojej porażki.

Kommentarer