top of page
Szukaj

36. Koty urządziły nam Dzień Dziecka

Zdjęcie autora: Piotr KanikowskiPiotr Kanikowski

Zaktualizowano: 31 maj 2021

Dzień Dziecka. Cały balkon w błocie i dwa koty brudne jak świnki. Nie planowałem tego. Po prostu, wyszedłem rano podlać pomidory, a koty przypałętały się za mną. Włożyły swe wścibskie nosy w doniczki i dostrzegły wodę, która zamiast wsiąknąć w ziemię szybciutko jak Bóg przykazał, utworzyła na powierzchni niemrawe mętne rozlewiska. Połyskiwała przebiegle. Ani Gigi, ani Fred nie są odporne na podobne prowokacje.

No i zaczęło się maczanie łapek, chlapanie wodą, rozgrzebywanie ziemi, kopanie dołków, wywlekanie mokrych grudek i rozmazywanie ich po kafelkach w esy floresy. Błoto tryskało na wszystkie strony.

Gdy Fredzio wskoczył do doniczki i zaczął stepować jak Gene Kelly w „Deszczowej piosence”, w panice rzuciłem się do ratowania międzysąsiedzkich relacji oraz balkonu na parterze. Przeraziłem się, że zaraz usłyszę złowieszcze „dzyń dzyń” u drzwi, zerknę przez wizjer i zobaczę stojącą na mojej wycieraczce panią L.: „Chyba znowu ma pan awarię”. Pewnej nocy rzeczywiście pękł mi wężyk przy umywalce i okrutnie zalałem jej mieszkanie. Kiedy potem w skwarne lata zdarzało mi się przesadnie nawadniać wystawioną na słońce miętę, sąsiadka raz i drugi przydreptała z pretensjami, że wodę kapie na jej balkon. W związku z tymi interwencjami w wieku dojrzałym dorobiłem się solidnej traumy. Nie dla mnie beztroska Ginger i Freda.

Uporawszy się z rozchlapaną wodą, przystąpiłem do pacyfikowania kotów. Były mokre, brudne i bardzo niezadowolone, że przerywam im zabawę. Próbowały wyrwać się, gdy niosłem je z balkonu do wanny. Drapały, wykręcały się jak dzieci. Fikały w powietrzu ubłoconymi łapkami i miauczały żałośnie. Zatrzasnąłem drzwi łazienki, co dodatkowo je oburzyło. Fred kocha wodę, więc dość łatwo dał się przekonać, że polewanie łap z prysznica to ciąg dalszy zabawy z balkonu. Rozprawa z Gigi była mniej przyjemna, ale w końcu oba koty były gotowe do wypuszczenia z łazienki, którą, podobnie jak balkon, zamieniły w stajnię Augiasza. Są mokre, ale czyste w odróżnieniu od wanny, dwóch ręczników, chodnika, drzwi, podłogi, ścian, moich ubrań. Niedziela czy nie - robię pranie.

Pojutrze kalendarzowy Dzień Dziecka. Choćby żar lał się z nieba, pomidorów podlewać nie będę.



 
 
 

Comentários


Post: Blog2_Post

Formularz subskrypcji

Dziękujemy za przesłanie!

784604641

  • Facebook
  • Twitter
  • LinkedIn

©2021 by Głupie zabawy są głupie. Stworzone przy pomocy Wix.com

bottom of page