
Dmuchawce muchom do pięt nie urastają. Wiem, bo sprawdziłem. Narwałem pod blokiem dmuchawców do kartonu i przyniosłem kotom do zabawy. Nie chciałem otwierać pudła w mieszkaniu, bo bałem się, że jeśli zabawa nadto się rozkręci, to przez pół roku nie pozbędę się pozostałości. Gosia jeszcze kilka tygodni po oddaniu mi Ginger i Freda wymiatała z zakamarków żwirek, który jako maluchy rozprowadziły po jej mieszkaniu. U mnie względy praktyczne wzięły górę nad obawą przed śmiesznoscią, toteż rozłożyłem się z cyrkiem na balkonie. Była ósma rano, widownia nie wydawała się liczna: jakiś facet, spacerujący pod blokiem z tłustym mopsem, może jeszcze ktoś dyskretnie ukryty za firanką. Od razu powiem, że kotów do zabawy nie poderwałem, ale gość od psa bez wątpienia miał ubaw, obserwując, jak usiłuję nakłonić parę zblazowanych sierściuchów do zainteresowania się pływającymi w powietrzu nasionami mniszka. Na Freda nie liczyłem, ale zdawało mi się, że przynajmniej Gigi ma w sobie dość romantyzmu, by docenić ten kicz. Niestety, on burak i ona burak też.
Potrafią roznieść mieszkanie, jeśli przez okno wleci byle mucha. Nawet gdy robię paszczą "bzzzz", to przybiegają podniecone, gotowe natychmiast rzucić się na puste, rozwibrowane od brzęczących głosek powietrze. Subtelny lot rzęski dmuchawca ich nie dotyka.










留言