top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraPiotr Kanikowski

29. Brakuje mi pary na następny filecik.



W kwestii ryb - tzn. nietypowych relacji Ginger i Freda z wszystkimi rybami, jakie sprowadzam do nudnego mieszkania - jestem bliski kapitulacji. Konsultowałem się wczoraj z Gosią i Grzebysiem. "E, a jak wam Flora nie chce ryby jeść, to jej wsuwacie do pyszczka na siłę czy ukrywacie w suchej karmie?".

Było tak: zrobiłem filecik z mintaja bez skórki elegancki na parze. Żadne nie spróbowało nawet, jak smakuje. Nie pomaga: "za mamusię", "za tatusia", "płynie rzeką rybka", "leci samolocik", "ryba jest dobra na um" ani "to kurczak - nie ryba". I że Catwoman jadła ryby też im mówiłem, choć nie wiem, czy to prawda. Posunąłem się do oszustwa: podawałem kotom z ręki kawałki mintaja podstępnie ukryte w kęsach polędwiczki z kurczaka. Fred prawie dał się nabrać: wziął jeden do pyszczka. Ale zaraz wypluł. Porażka.

Grzebyś podejrzewa, że to są koty lądowe, nie morskie, stąd awersja do wszystkiego, co ma płetwy, skrzela i zażera się glonami. Myślałem o tym przed snem.

Ginger i Fred stronią od wody, za to swobodnie - z nonszalancją a niekiedy nawet z gracją - przemieszczają się po lądzie. Ostetentacyjnie nie jedzą ryb. Pomimo zdrowej opalenizny nie mają przepasek na oczach, haka zamiast pazura ani tatuaży z gołą babą na bicepsach.

Tu przydałoby się ciężkie westchnięcie, ale zupełnie nie wiem, jak to oddać "per scripturam". W takich momentach dziennikarze przywykli używać bon motów w stylu "prawda jest naga" albo "fakty mówią same za siebie".

Mógłbym być Masterchefem, mieć trzy gwiazdki Michelin, kuchnię wypucowaną osobiście przez Magdę Gesler chusteczkami do nosa i gotować najlepsze na świecie mintaje na parze, a one i tak tego nie docenią. Grzebyś może mieć rację: dla kota lądowego zjeść rybę to dyshonor - i kwita.













34 wyświetlenia0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page