Odcinek specjalny z dedykacją dla Małgorzaty Grzegorek - matki chrzestnej Ginger i Freda - z okazji urodzin.
Przyszedł z paczkomatu. Pachniał mokrą tekturą. Padało. Wsunął się do mieszkania na klęczkach, jak czasem to robi, kretyn, potrząsnął nam przed nosami paczuszką i mówi „Suwenir”. Dziwne wrażenie sprawiał, dumnego i szczęśliwego, jakby nareszcie załapał o co w tym życiu chodzi. No dobra, dopasowaliśmy się do okoliczności, podnieśliśmy ogony, czekamy co za suwenir. A on ściągnął kurtkę, rzucił na podłogę niczym Mickey Rourke w „9 i pół tygodnia”, zakręcił bioderkiem. Ho ho, myślimy, będzie show. Przysiadłyśmy na podłodze, klapnął między nas, zabrał się za otwieranie paczki. Nie szło mu to, przesuwał palec wte i wewte po taśmie klejącej, i nic, nic, ale dżizus, jak ma być kiedy się dwa dni przed nadejściem przesyłki lekkomyślnie obcięło pazurki. W końcu coś mu tam jednak najwidoczniej zahaczyło o rąbek, bo taśma syknęła a pudełko się otworzyło. „Ta-daaam!” powiedział uroczyście i wyjął rybę. Konkretnie karpia, ale niedużego. Spojrzeliśmy po sobie i wstaliśmy z podłogi. Zatrzymał nas. „Chwila, chwilunia” - obejrzał karpia i znalazł pod płetwami zamek błyskawiczny. Dalej było jakieś plastikowe ustrojstwo wejściem na kabel USB i czerwonym przyciskiem. Nacisnął ten przycisk – i nic. Zapadła krępująca cisza. Ta-daam! No cóż, jeśli liczył, że karp zamieni się w złotą rybkę, a my padniemy ze szczęścia, to się mocno przeliczył. Rozeszliśmy się do zajęć. W tym czasie ryba została podłączona kablem USB do prądu i pół godziny później ożyła, tzn. zaczęła rzęzić potępieńczo oraz rzucać na boki ogonem. On teraz chodzi po mieszkaniu i podsuwa nam ją pod nosy. Czy on naprawdę ma nas za idiotów, którzy będą się bawić ze sztucznym karpiem? Niech spitala ze swoim suwenirem! Kretyn!
Kommentare