top of page
Szukaj
Zdjęcie autoraPiotr Kanikowski

13. Z błazenka wietrzeje kocimiętka i seksapil

Ginger i Fred nie chcą się bawić z Fredką. Fredka jakoś to przeżyje, bo jest tylko ćwierćinteligentną interaktywną fretką made in China zasilaną bateriami AA. Została zaprojektowana w taki sposób, by mieć w nosie wszelki ostracyzm. Nie przeżywa traum. Nie unosi się dumą. Nie żywi urazy. Wciąż jest gotowa na życzenie odstawiać dla Ginger i Freda cyrk, który – według zapewnień producenta – „obudzi w kotach instynkt łowiecki”. Będzie rzęzić, turkotać z zapałem i snuć się po mieszkaniu niczym zombie w sztucznym futerku. Tyle że to nie działa.

Moje marzenie o interaktywnej zabawce, która zajmie koty, kiedy mam do skończenia pilną robotę, pozostaje aktualne. Wróciła opcja zakupu interaktywnej ryby poruszającej ogonem - produktu nadal wprawdzie made in China, jednak sklasyfikowanego o level wyżej od Fredki i ładowanego z postępem przez port USB. Zabawka występuje w wielu odmianach jako karp, łosoś, karaś. Moją uwagę przykuła egzotyczna biało-pomarańczowa rybka o obiecującej nazwie błazenek, równie ujmującym pluszowym wnętrzu i dodatku kocimiętki dla wzmożenia seksapilu. Zamówiłem. Trzy dni później wyjąłem z paczkomatu niewielki pakuneczek, niepokojąco lekki i giętki. Koty poczuły kocimiętkę przez folię i natychmiast zaczęły się do błazenka dobierać, szarpiąc i gryząc opinający go ciasno czarny stretch.

Po usunięciu folii moje obawy się potwierdziły: rozentuzjazmowany, podniecony niewysoką ceną oraz szybką dostawą, nie doczytałem na Allegro opisu produktu i kupiłem pluszaka, identycznego jak interaktywny błazenek, ale bez portu USB i całej maszynerii do prowokacyjnego poruszania ogonem. Kotom na początku to nie przeszkadzało. Na zmianę tarmosiły rybkę, podrzucały i nosiły w pysku po pokojach. Niestety, kwadrans od rozpakowania seksapil nieporuszającego ogonem błazenka najwyraźniej osłabł. Pluszak skończył jak Fredka, porzucony w kącie. Gdy na niego spoglądam, mam wrażenie, że wszyscy nasiąkamy rozpaczliwie smutnym zapachem wzgardzonej kocimiętki.

Ginger i Fred, zobojętniałe na urok błazenka, wciąż domagają się ode mnie więcej uwagi. Z pazurkami zakotwiczonymi w mojej łydce przeciągają się leniwie, demonstrując totalne znużenie, pomiaukują marudnie albo spacerują po klawiaturze wte i nazad. Kotom tak cwanym jak te dwa z łatwością przychodzi wzbudzanie we właścicielu nieciekawego mieszkania poczucia winy. Ale nadzieja umiera ostatnia. Zanim ostatecznie skapituluję – zanim odłożę pilną robotę na później – jako niezawodny animator głupich zabaw sięgam po pluszową rybkę i podsuwam im pod nosy jej błazeński seksapil.



12 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


Post: Blog2_Post
bottom of page