Opracowałem prosty patent na Freda, bo znudziło mi się ganianie czorta po klatce schodowej czteropiętrowego bloku za każdym razem, kiedy próbuję wejść do własnego mieszkania. To prosty kot, burak, i jako przedstawiciel gatunku homo sapiens góruję nad nim rozumem. Poczyniwszy takie założenie należało obmyślić sposób, by rywalizacja przeniosła się z pola sprawności fizycznej, na którym – bądźmy szczerzy – moje szanse przedstawiają się mizernie, w obszar wysublimowanej intelektualnej rozgrywki. I ja taki sposób znalazłem. Kiedy wracam do mieszkania i wkładam klucz do zamka, choćby najciszej, to wiem, że po drugiej stronie drzwi on już to słyszy. Jak zwykle czeka w przedpokoju, sprężony do skoku w szparę światła, która zaraz się przed nim otworzy. Wiedząc to, przekręcam klucz w zamku i klękam na progu. Dopiero tak, na klęczkach, uchylam drzwi. Fred skacze, ale natrafiwszy na mój brzuch w miejscu, w którym powinny być światło i miękkie powietrze, cofa się zaskoczony. Próbuje rozkminić o co tu kaman, więc mięśnie mu stygną – traci swą przyrodzoną zwinność. Wówczas ja wstaję z kolan, przestępuję próg, czujnie wciągam do mieszkania sprawunki i zatrzaskuję kotu drzwi przed nosem. Ha!
top of page
Post: Blog2_Post
bottom of page
Comments